DynaVap – Armored Cap

Na początku mojej recenzji chciałbym nadmienić, że przed zakupem Armored Cap byłem już posiadaczem FMJa ze stajni Simrella, a zakup nowinki spod znaku Dynavap wydawał mi się zbędny. Dodatkowo mała ilość rzeczowych opinii i porównań obu produktów tylko umacniała mnie w tym przekonaniu. Skuszony promocją i pierwszymi pochlebnymi informacjami płynącymi od “kolegów po fachu” poczyniłem zamówienie tego gadżetu. Zaskoczyłem się, że przesyłka dotarła o kilka dni wcześniej niż planowano. Dzięki temu miałem cały weekend na to by poczynić testy, wszystkie w połączeniu z tytanowym tipem.
Do pierwszego z nich wybrałem szklany adapter 3D oraz suche bongo. Palnik poszedł w ruch. Grzanie Armored Cap faktycznie wymaga nieco więcej czasu niż FMJ. Płomień skierowany był w okolicy liter D/A znajdujących się na powierzchni capa. Klik, przerwa, klik. No to jedziemy. Po zaciągnięciu do mojego bonga wpadł cudowny wodospad gęstego mleka, który szybko wypełnił całe naczynie puszystymi ciepłymi chmurami. Takiego efektu zawsze zazdrościłem bardziej doświadczonym kolegom, których filmiki mogłem widzieć w sieci. Teraz mam już własną dojarkę ciepłego mleka. Smak? Wyczuwalny akcent wędzony co oznacza, że ekstrakcja została przeprowadzona bardzo efektywnie, a także efektownie o czym poświadczyła ilość wypuszczonej pary. Mocny i konkretny wapor. Susz wykorzystany tak jak lubię, ciemny brąz. Jedno grzanie wystarczyło.
Do drugiego testu adapter, na którym osadzony był tip z Armored trafił na J Hook. Po raz kolejny miły widok gęstej pary przepływającej przez szkło. Uwielbiam to “pykanie fajki” niczym Gandalf w odwiedzinach w Hobbitonie. Armored Cap pozwolił mi na dużo fajnych zaciągnięć. Tym razem grzałem nieco wyżej, ponad literę D co odwdzięczyło się delikatniejszym smakiem, zbliżonym do tego jaki daje FMJ. Czyli potwierdza się, że im wyżej grzejemy tym mniejsza ekstrakcja, niższe grzanie = większa moc.
Trzeci test to ponownie suche bongo, tym razem z grzałką indukcyjną jako źródłem ciepła. Potrzebowałem około 3 cykli grzałki by usłyszeć kliknięcie capa. Smak delikatny, chmura mniejsza. By wykorzystać w pełni susz należało poczekać na odkliknięcia i przeprowadzić ponowną sesję. Prawdopodobnie przetrzymanie tipa dłużej w komorze indukcji po kliknięciach dałoby lepszy efekt, ale zdecydowanie zostanę przy używaniu palnika we współpracy z “armorem”.
Dwa kolejne testy to już Armored Cap osadzony na Omni 2021. Pierwszy na “5 fin ti tipie” o pełnej komorze, drugi na standardowym tytanie modelu 2021, ale o sitku ustawionym do mikrodozowania. Oba wypadły bardzo dobrze. Armored zdecydowanie wyciska dużo z suszu dając wrażenie dłuższej sesji obfitującej w gęsty i przyjemny wapor. Ciepło rozchodzące się z tipa szybko dało się odczuć pod palcami obejmującymi Omni czule niczym namiętną kochankę. Im więcej z siebie dasz, tym więcej otrzymasz.
Podoba mi się również wykonanie Armored Capa. Sprawia on wrażenie solidnego i ładniejszego od FMJa gadżetu. Mam również nadzieję, że z biegiem czasu i ilości wykonanych sesji nie straci znacznie na urodzie. Użytkownicy FMJa wiedzą, że jego błysk jest kruchy, a żeby wrócić do początkowej świetności trzeba się nieco naszorować. Póki co miejsca grzania AC ładnie mienią się tęczowymi kolorami.
Podsumowując przyznam, że Armored Cap mnie zaskoczył. Lubię i cenię FMJ, a także nie mam zamiaru z niego rezygnować, ale myślę, że to właśnie AC przejmie pałeczkę gdy najdzie mnie ochota na konkretną sesję z waporyzatorem. Niezdecydowanym polecam, przeciwników zapraszam do dyskusji, a zwolenników do wspólnej lewitacji wśród armorowych chmur 🙂